Alternative flash content

Requirements

Alternative flash content

Requirements

Polecane

Kongres Mediów w Ziemi Świętej

Kongres Mediów w Ziemi Świętej

Polscy dziennikarze solidarni z narodem palestyńskim.

Kongres SMART: Inteligentny Region - koncepcja SMART CITIES

Kongres SMART: Inteligentny Region - koncepcja SMART CITIES

Ogólnopolski Kongres SMART to największe wydarzenie dedykowane przedstawicielom biznesu oraz...

Drukuj

WORDy okradają Polaków?

WORDy okradają Polaków?WPROST przygotował raport dotyczący przychodów i zysków Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego.”Dość okradania Polaków” – grzmi tygodnik wymownym tytułem, w dodatku z okładki najnowszego wydania.

To kolejna publikacja po raporcie Forum Obywatelskiego Rozwoju prof. Leszka Balcerowicza, z którego ma wynikać, że WORD służą wyłącznie łupieniu obywateli.

„Prześwietliliśmy przychody i zyski ośrodków egzaminacyjnych. Wyłania się z tego wstrząsający obraz: system sprawdzania kompetencji kursantów stał się maszynką do wyciągania od nich pieniędzy. Czas, by w imię publicznego interesu rząd przestał tolerować ten prywatny folwark” – piszą autorzy tekstu. WPROST zapytał w 49 WORD o relację przychodów z egzaminów poprawkowych do tych, które zakończyły się dla zdających pozytywnie za pierwszą próbą. Odpowiedzi spłynęły z 38 ośrodków. WPROST pisze, że „na sam egzamin wydać trzeba 400 zł. Każda poprawka to dodatkowe 140 zł”. Pierwsza część tej wypowiedzi już powoduje zapalenie się przysłowiowej czerwonej lampki, bo przecież jest ono totalną bzdurą. Albo świadczy to o podejściu do tematu po macoszemu, albo jest zwykłą pomyłką.

Tak czy inaczej z danych, do jakich dotarł tygodnik wynika, że we wszystkich WORD (spośród tych, które danymi się pochwaliły) przychody z egzaminów poprawkowych na kategorię B drastycznie – nawet trzykrotnie – przewyższają wpływy za egzaminy zdane za pierwszym podejściem. „Wordy stały się więc maszynkami do wyciągania pieniędzy” – czytamy. Dalej dowiadujemy się, iż mimo, że ośrodki egzaminacyjne to instytucje państwowe (i tu zaprzeczenie: wyżej przytoczyliśmy cytat, iż mamy do czynienia z „prywatnym folwarkiem”) z monopolem na egzaminowanie, to jednak nie kierują się one w działalności publicznym interesem, a zawartością prywatnych portfeli. „Bije to szczególnie w młodych ludzi, którzy i tak w Polsce życie mają niezwykle ciężkie”. WPROST wskazuje, że najciężej egzamin zdaje się w Pile. „Żeby zdobyć tam prawo jazdy, przeciętny kandydat musi wsiadać do L-ki z egzaminatorem aż cztery razy”. Być może tygodnik tezę tę wysnuł na podstawie danych o zdawalności również tylko z części ośrodków, bo według naszych informacji zdawalność w północnej Wielkopolsce wynosi blisko 31 proc, a w okolicach 25 proc. oscyluje ta w Szczecinie, niewiele wyższą posiadają WORD w Opolu, Koszalinie czy Łodzi. Niższą zdawalność od Piły notuje się również w Łodzi, Katowicach, Bydgoszczy, Częstochowie, Skierniewicach czy Poznaniu.

Autorzy raportu opublikowanego w dzisiejszym wydaniu tygodnika wskazują, że „kiepska zdawalność to wyższe przychody z tytułu opłat za poprawki”. Przykładowo w przytaczanej już Pile, ale również w Warszawie, Łodzi czy Piotrkowie Trybunalskim liczba egzaminów poprawkowych w 2014 roku ponad dwukrotnie przekroczyła liczbę zdanych za pierwszym razem. I tak ma być w „przytłaczającej większości ośrodków”, gdzie liczba poprawek „drastycznie przekracza liczbę egzaminów zdanych za pierwszym razem”. W tekście odnajdujemy konkretne kwoty. Z poprawek WORD w Zielonej Górze miał 1,4 mln zł wpływu przy 2,3 mln zł wszystkich przychodów. Gorzów miał zarobić z tego tytułu 1,5 mln zł, Sieradz 2 mln. Rekordów doszukano się w Opolu, gdzie przychód z poprawek wynieść miał w roku ubiegłym 3 mln zł. „Na szczęściarzach, którym udało się bez poprawek, zarobił (WORD) niewiele ponad milion”.

Tygodnik wskazuje, że mimo, iż na ich ankietę odpowiedziało 38 WORD, to jednak tylko kilkanaście zrobiło to w szczegółach. Ośrodki, które migały się z odpowiedziami wskazywały, że takich statystyk nie prowadzą bądź nie mają pracowników, które mogą je przygotować. Były ośrodki, które twierdziły, że na przygotowanie takiej kalkulacji potrzebują kilku tygodni. Z kolei białostocki WORD odmówił udzielenia dostępu do informacji publicznej, bowiem nie dopatrzył się w tej sprawie interesu publicznego. Uzasadniono to w trzystronicowym piśmie.

Raportowi WPROSTu wtórują przedstawiciele przytoczonego wyżej Forum Obywatelskiego Rozwoju. W sumie i w ówczesnym ich raporcie, i w obecnym przygotowanym przez tygodnik Ameryki nie odkryto. Statystyki nie kłamią i jest oczywistym, że tam, gdzie zdawalność wynosi poniżej 50 proc., przychody z poprawek będą wyższe, niż z tytułu egzaminów zaliczanych „na dzień dobry”. Zadać należy pytania: jakie jest rozwiązanie, by do takich sytuacji nie dochodziło? Przymykać oko na niedostatki w wiedzy i umiejętnościach zdających czy znieść opłatę za egzaminy poprawkowe? Wrócić do czasów, gdy egzamin zdawało się przy stole i dobrze schłodzonym trunku?

Skoro już WORD zarabiają grube miliony, to warto sprawdzić, na co te pieniądze idą. I WPROST sprawdził. W ocenie tygodnika, ogromna część środków wypracowanych przez ośrodki idzie na wynagrodzenia pracowników. W przypadku warszawskiego WORD z 15 mln przychodów w roku ubiegłym aż 12 mln pochłonąć miały wynagrodzenia pracowników. „We Wrocławiu, Lublinie, Bydgoszczy czy Toruniu pensje i świadczenia pracownicze pochłonęły grubo ponad połowę wszystkich przychodów” – wskazuje raport. Z tekstu dowiadujemy się, że średnia krajowa pensja egzaminatora to 5 tys. zł, a najwyższe wcale nie są w Warszawie, a w niewielkim Włocławku, gdzie średnio egzaminatorzy dostają 7 tys. zł wynagrodzenia. WORDy bronią niemałych zarobków, bo te mają być skuteczną ochroną przed korupcją wśród egzaminatorów. Autorzy raportu próbują dowodzić, że takową nie są, bo z korupcją wciąż mamy do czynienia. „Tylko w ubiegłym roku CBA zatrzymało kilkanaście osób w związku ze sprzedawaniem egzaminów”. Jednak ile z tych osób to egzaminatorzy, WPROST już nie wskazuje. A tak się składa, że jeżeli o korupcję w branży chodzi, to najczęściej mamy do czynienia z obiecankami instruktorów lub osób zbliżonych do środowiska, iż te mają moc sprawczą w WORD. A to nierzadko – mówiąc wprost (nomen omen) – ściema. Egzaminatorom zdarzały się wpadki i nie twierdzimy, że są czy zawsze byli bez skazy, jednak zdecydowanie więcej osób z szeroko rozumianej branży, którym stawia się zarzuty i są skazywani, to instruktorzy, a nie egzaminatorzy. A nawet jeżeli i w tym zawodzie trafiają się czarne owce, to nie jest jednoznaczne z tezą, że wysokie zarobki egzaminatorów mają się nijak do walki z korupcją.

Raport, któremu postanowiliśmy się przyjrzeć, wskazuje również na nagrody dla szefów WORD. Autorzy tekstu przytaczają przykłady WORD w Białymstoku, Łomży i Suwałkach, gdzie na konta dyrektorów jednostek wpłynąć miały nagrody bliskie dwukrotności ich wynagrodzenia, czyli w przybliżeniu po niemal 20 tys. zł. Podobnie miało być w odniesieniu do szefów WORD w Łodzi czy Skierniewicach. Uzasadnienie? Wszystkie jednostki, których dyrektorzy otrzymali nagrody, wypracowały zyski. „-Tylko w tym miesiącu jesteśmy na plusie 130 tys. zł – chwalił się w lokalnej prasie dyrektor w/w WORD w Skierniewicach. Ten wynik udało mu się uzyskać, mimo że chętnych na egzamin było mniej. W jaki sposób, łatwo zgadnąć.” – zwraca uwagę WPROST.

Tygodnik zauważa, że są WORD, które fundują fotoradary, w czym jest drugie dno. Celem działania fotoradarów ma być z kolei… napędzenie nowych klientów dla WORD, wszak ten, który przekroczy dozwoloną liczbę punktów karnych musi ponownie zdawać egzamin.

Tygodnik przypomina, że WORD-y stanowią swoisty „dziwotwór”, bowiem z jednej strony są jednostką sektora publicznego mającą pewną władzę nad obywatelami, z drugiej zaś przedsiębiorstwem nastawionym na zysk. Same decydują o konsumpcji swoich przychodów i zysków, ale też same muszą obsłużyć ewentualną stratę. Jak? Oczywiście zmniejszeniem zdawalności. Autorzy raportu przypominają, że na tę kuriozalną sytuację wskazywała już Najwyższa Izba Kontroli, która w komunikacie z 2012 roku wskazała, że zwracała na to uwagę już… 10 lat wcześniej. NIK wskazywał, że system finansowania WORD-ów jest wadliwy, zwłaszcza fakt finansowania wynagrodzeń egzaminatorów i pracowników administracyjnych ze środków pochodzących z egzaminów.

Oczywiście z twardymi danymi się nie dyskutuje i to, że system nie jest do końca przemyślany bądź – jak kto woli – wadliwy, patologiczny czy kuriozalny jest faktem bezsprzecznym. Jedyne wyjście z sytuacji to ustanowienie opłaty za egzamin swoistym podatkiem zasilającym jeśli nie budżet centralny, to samorządowy, a koszty finansowania WORD wedle ich potrzeb bieżących wzięłoby na siebie państwo centralnie bądź poprzez samorząd. Przeciwnicy takiego rozwiązania mogliby tutaj wskazać przykład, że przecież powiaty zarabiają pieniądze dla siebie chociażby z opłat za rejestrację pojazdów, jednak przecież to nie urzędnicy decydują o tym, ile w danym wydziale komunikacji pojazdów zostanie zarejestrowanych, więc to są zgoła odmienne przypadki.


Szkopuł w tym, że tego typu rozwiązania są proponowane od kilku lat, zwracał na to uwagę zarówno NIK, jak i w swoim raporcie FOR (który nie był pozbawiony również wad i uproszczeń) pod egidą prof. Leszka Balcerowicza. Resort odpowiedzialny za branżę szkoleniowo-egzaminacyjną, czyli Ministerstwo Rozwoju i Infrastruktury zdaje się jednak tych głosów nie słyszeć. Wiele z tez przytoczonych w bardzo obszernym raporcie tygodnika jest trafnych, część z nich jest podparta twardymi danymi, cześć jest stworzona niestety nieco na wyrost. W naszej ocenie, jak i w ocenie szeroko rozumianego środowiska branży nauki jazdy cały system egzaminowania nie jest doskonały. Jednak by oddać sprawiedliwość, WORDY nie są temu do końca winne, bo te działają na podstawie stworzonych przepisów i obowiązującego systemu. Nalezy też wskazać, czego nam jednak zabrakło w publikacji WPROSTu, że jednak w ostatnich latach sposób egzaminowania, kontroli nad tą materią i sama działalność WORD została zmieniona i poprawiona. Dziś już nie można powiedzieć, że egzaminatorzy lawinowo naciągają przepisy, by zdający egzamin oblał. Każdy obywatel biorący udział w egzaminie ma narzędzia, by się od decyzji egzaminatora odwołać i dziś środowisko osób sprawdzających umiejętności adeptów kierownicy jest solidnie kontrolowane. W końcu sam WORD ma narzędzia, by w przypadku, gdy zdający wykaże naruszenia można było ukarać samego egzaminatora, a z kolei nad WORDami czuwają dosyć srogie wbrew wszelkim pozorom stosowne komórki urzędów marszałkowskich, posiadających nadzór nad ośrodkami egzaminacyjnymi. 


W końcu do pełni obiektywności w analizowanym raporcie zabrakło nam informacji, że jednak średnia zdawalność egzaminów praktycznych od dwóch lat się w Polsce poprawia i odsetek zdających za pierwszym podejściem rośnie. Za to znacznie spadła zdawalnośc egzaminów z teorii. W raporcie nie odnaleźliśmy oskarżeń, iż winne z zasady są temu WORDy. O dziwo. 


LS, foto: fragment okładki Tygodnika WPROST

Za http://portalnaukijazdy.pl

 

 

Telewizja Wieści Prosto z Gór

Mighty Free Joomla Template by MightyJoomla